poniedziałek, 21 września 2009
Japoński Reżyser = WWS
Płytę "japoński reżyser" robiliśmy dwa lata, w zasadzie robił ćwiraz - z poznania chłopak, na to wszystko trzeba spuścić zasłonę milczenia, ale w połowie roku znalazłem więcej czasu i postanowiłem wszystko dopiąć, przycisnąć, by w końcu znalazło ujście, wyjście, whatever.
Więc powstał problem klasyczny - okładka. Po kilku próbach własnych i niewłasnych, tuż przed zaśnięciem, któregoś wieczora dopadło mnie oświecenie. Tak mam. W ten sposób wymyśliłem kiedyś łazienkę u byłej teściowej na półpiętrze. Po prostu miałem klasyczne oświecenie.
W tym konkretnym przypadku w moim oświeceniu pojawiła się twarz Stefańca. Czyli broda, niechlujnie uczesane włosy, djablik w oczach. Taaaa. Widziałem już jego projekty wcześniej. Współpracowaliśmy razem przy tekstach na temat historii "Oczami bezpieki". Stefaniec (z braku zdjęć) często ilustrował je swoimi rysunkami.
Obudziłem się rano i szedłem do pracy z myślą, żeby się zgodził. I się zgodził.
Zachwyciła mnie bezproblemowa współpraca. Elastyczność gościa, oraz kreatywność, a także samo podejście: dajcie muzykę, coś pomyślimy.
Miód musiał się na koniec polać. Ale czemuż by i nie. Stefaniec to zajebisty gość. Obiecał, że jak zrobi karierę, to nie zapomni i zaprosi do swojej chaty w Barcelonie. A jak ściemni, to zawsze pozostanie nam najlepsza okładka WWS, jaką do tej pory ten zespół miał.
Michał Kowalski. Wszystkie Wschody Słońca.
Nie w Barcelonie, tylko w Szwajcarskich Alpach.
Wojciech Stefaniec.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Świetna jest ta okładka. Myślę, że chłopaki nie mogli lepiej trafić.
Prześlij komentarz