Kraj katolicki, całe rodziny od pokoleń, co tydzień, chodzą do kościoła na mszę, żeby oczyścić się z grzechów. Dają na tacę co łaska. Dziadkowie dawali, rodzice dają i uczą swoje dzieci, że tak się robi, że daje się na tacę (i to ważne, że tak ludzie są nauczeni).
Teraz trzeba zadać sobie pytanie, czemu tak jest? Na utrzymanie kościoła, ktoś odpowie. Od tego chyba jest państwo Watykan, lub ulgi podatkowe jakie zapewnia państwo np. Polskie. Mimo wszystko ksiądz nie chce udzielić cierpiącej rodzinie pochówku ich bliskiego, bo nie dostał pieniędzy...
Przychodzi chrzest nowego członka kościoła, trzeba zapłacić. Przychodzi komunia, trzeba płacić. Ślub (w tym organista), pogrzeb itd. trzeb dalej płacić. Kiedy jest tego koniec? Gdy wierny odchodzi, to i tak musi płacić!
Religia współczucia, czy religia wiecznego żałowania wiernych za grzechy?
- Jak nie chcesz, nie dawaj na tacę, nie przychodź do kościoła. Nikt cie nie zmusza...
Oczywiście. Z takim argumentem się nie da wygrać, ale gdy na religii straszy się dzieci, że grzechem jest nie przychodzenie do kościoła to można się bać diabła. A problem znów spada na innych, w tym przypadku rodziców.
Nie udzieli się ślubu, bo nie przyjęło się księdza po kolędzie. Straszenie, że nie udzieli się pogrzebu, bo nie chodziło się do kościoła, nie jest współczujące. O co chodzi w takim razie? Za wierzę w Boga trzeba zapłacić...
Ale jest światełko w tunelu. Nie każdy Polak to złodziej, to też musi być, że nie każdy ksiądz jest zły. I niech tak zostanie.
