niedziela, 16 maja 2010

XXX


Miłość ma wiele twarzy. Bywa też, że w związku nie ma miłości.

piątek, 7 maja 2010

Rozdarte na dwoje


Rozwody są dla dorosłych. Dzieciom pozostaje się z tym pogodzić.

sobota, 1 maja 2010

Dramat

Tekst: Bogumiła Rzeczkowska

Troje dzieci, aresztowanego pod zarzutem pedofilii i znęcania się ze szczególnym okrucieństwem ojca trafiło do domu dziecka. Instytucje, które wcześniej opiekowały się rodziną, są w szoku – nie było żadnych sygnałów tragedii.
Leszek K. ze Słupska, 40-letni ojciec, samotnie wychowujący troje dzieci, został aresztowany na trzy miesiące. Jego 12-letniego syna, 10-letnią córkę i najmłodszą, siedmioletnią niepełnosprawną dziewczynkę sąd nakazał umieścić w niespokrewnionej z nimi rodzinie zastępczej, pełniącej funkcję pogotowia opiekuńczego. Takiej możliwości nie było i dzieci trafiły do domu dziecka.
Słupska Prokuratura Rejonowa zarzuca Leszkowi K. gwałcenie, molestowanie seksualne, znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem oraz zmuszanie do oglądania pornografii dwojga starszych dzieci. Trwało to kilka lat.
– Leszek K. sam wychowywał troje dzieci. Matce, która pięć lat temu wyjechała do Belgii i nie wykazuje zainteresowania dziećmi, w 2007 roku sąd ograniczył władzę rodzicielską i powierzył ją ojcu. O to wystąpił sam Leszek K. Sąd jednocześnie z urzędu i jemu także ją ograniczył. Jednak nie z powodu zaniedbania obowiązków opiekuńczych, bo te ojciec spełniał bez zastrzeżeń. Nie pił, dbał o dzieci. Chodziło o wyznaczenie kuratora, ponieważ najmłodsza, siedmioletnia obecnie dziewczynka, jest niepełnosprawna i rodzina potrzebuje pomocy w załatwianiu urzędowych spraw – mówi sędzia Danuta Jastrzębska, rzecznik słupskiego Sądu Okręgowego. – Sytuację komplikuje fakt, że rodzice dzieci żyli w konkubinacie, a matka jest żoną Wietnamczyka. Choć tego w aktach nie ma, wietnamski ślub, na który zgodziła się kobieta, był najprawdopodobniej sposobem na szybkie uzyskanie obywatelstwa przez Wietnamczyków, którzy szukali chętnych do pomocy Polaków. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych prawo dawało taką możliwość. Przyspieszenie formalności zapewniała ciąża, najczęściej fikcyjna. W Słupsku i okolicach głośny proceder zakończył się procesami, w tym lekarza ginekologa poświadczającego rzekome ciąże.
- Do dzisiaj trwają sprawy związane z zaprzeczeniem ojcostwa i zmianą nazwisk dzieci, które urodziły się w tamtym czasie. Według przepisów, istnieje domniemanie pochodzenia dziecka z małżeństwa, więc trzeba wyprostować sytuację dzieci, których matki poślubiły Wietnamczyków, a których biologicznymi ojcami są Polacy – mówi sędzia Jastrzębska. – Syn Leszka K. i jego konkubiny urodził się przed wietnamskim ślubem. Córki – później. Sytuacja najmłodszej została już prawnie wyjaśniona. Teraz trwa procedura zaprzeczenia ojcostwa Wietnamczyka w stosunku do starszej dziewczynki. O to zabiegał biologiczny ojciec, czyli podejrzany Leszek K.
Choroba najmłodszego dziecka i między innymi sprawy urzędowe sprawiły, że rodzina została objęta opieką różnych instytucji. I wszystko wskazuje na to, że nie ograniczała się ona do sporządzania raportów na papierze. Oprócz kuratora sądowego sytuację rodziny od lat znała opieka społeczna. – Rodzina korzystała z pomocy finansowej od 1998 roku, kiedy była jeszcze matka – mówi Teresa Glaza, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Słupsku. – Wsparcie pedagogiczne otrzymała, gdy ojciec został sam z dziećmi. Odwiedzała ją bardzo doświadczona pani pedagog, która pomagała w domu, w opłatach, rozliczeniach, kontaktowała się ze szkołą. Opiekę ojca ocenialiśmy jako dobrą. Mieszkanie było zadbane, wysprzątane, ubrania wyprasowane. Z sąsiadami, których dzieci nazywały dziadkami – bardzo dobry kontakt. Dzieci dobrze się uczyły, były pogodne, garnęły się do ojca, widać było, że go szanują. Buntowały się tylko, gdy mama, mimo zapowiedzi, nie przyjeżdżała. Nie było żadnych sygnałów świadczących o krzywdzie. Dla nas to po prostu szok.
Mimo wszechstronnej opieki dzieciom potrzebna była terapia, bo porzuciła je matka, za którą bardzo tęskniły. MOPR skierował Leszka K. i dzieci na zajęcia do Stowarzyszenia Pomocy Psychologicznej Dziecku i Rodzinie Krąg. – Dla nas Leszek K. to był dzielny mężczyzna, bo mało który samotnie wychowuje troje dzieci, w tym jedno niepełnosprawne – mówi psycholog Krystyna Mytkowska, szefowa Kręgu. – Staraliśmy się pomóc w funkcjonowaniu rodziny, żeby ojciec potrafił dowartościować dzieci, usamodzielnić je i żeby one miały ciekawsze życie, choćby w czasie wakacyjnych wyjazdów. Jednak Leszek K. zaczął unikać spotkań, bo nie miał kto zająć się chorą dziewczynką. Załatwialiśmy wolontariuszy do opieki nad nią, ale w tym czasie to wyszło...
– Kurator wyznaczony przez sąd do opieki nad rodziną w raportach nie odnotował niczego niepokojącego – twierdzi sędzia Danuta Jastrzębska. – Jednak od listopada przyglądał się uważniej rodzinie. Wtedy dzieci zadzwoniły na policję, że tata jest bardzo pijany. Funkcjonariusze zastali Leszka K. leżącego na łóżku bez bielizny. Zabrali go do izby wytrzeźwień.
Jednak sygnał o molestowaniu dotarł do policji od dalekich krewnych matki.
– To wyszło przez przypadek. Nie powiem, jak konkretnie, bo ujawniłabym informacje ze śledztwa. Nikt tego wcześniej nie wyłapał. Na pewno żadna z instytucji
– Maria Pawłyna, szefowa słupskiej Prokuratury Rejonowej, nie ma wątpliwości co do przedstawienia zarzutów Leszkowi K. – Dzieci zostały przesłuchane przed sądem w obecności psychologa jeszcze przed aresztowaniem ojca. Uważam, że materiał dowodowy uzasadnia przedstawienie zarzutów i zastosowanie aresztu.
Na razie śledztwo wykazało, że ofiarami ojca jest dwoje starszych. Najmłodsza dziewczynka była wtedy w szpitalu i nie została przesłuchana.
Zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem jest także związany z zarzutami dotyczącymi przestępstw seksualnych.
Leszkowi K. grozi do dwunastu lat więzienia.